Każda branża ma swoje trendy. Można je łatwo analizować kiedy są znaczące, ale trudno dociec skąd biorą się niektóre pomniejsze ?zwyczaje? i czy mają one realne znaczenie dla całości procesu. W zakresie SEO i marketingu internetowego ewidentnie umacniającym się trendem jest content marketing. Jego triumfalny marsz wspierany przez politykę Google rozpoczął się od słynnego artykułu „Content Is King” opublikowanego przez szefa korporacji Microsoft Billa Gates’a w 1996 roku! Od tej pory na temat content marketingu powstało wiele rzeczowych opracowań i poradników, ale jednocześnie wyrobiły się też pewne nawyki i zwyczaje, które niekoniecznie sprzyjają realizacji celu marketingu, a powszechnie uważane są za konieczne ? tak się po prostu przyjęło. Jakie to zwyczaje i czy warto płacić za taki ?content marketing??
- Przesadny profesjonalizm.
Właściwie nic nie mam do profesjonalizmu jako takiego. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na nawyk przekazywania czytelnikom treści w sposób niedostosowany do ich profilu. Wyjście z założenia, że powinniśmy mówić do klienta w najbardziej profesjonalny sposób jest błędem! Warto pamiętać, że wiadomości (w jakiejkolwiek formie) należy profilować w zależności od odbiorcy. Prawidłowe podejście uwzględnia dostosowanie do wieku, typowych zachowań czy zainteresowań. Przecież content marketing to nic innego jak przekazywanie informacji ? w tym celu potrzebne jest jak najlepsze trafienie do odbiorcy, prawda? Treść, inaczej mówiąc content, jest podłożem do dalszych działań marketingowych i sprzedażowych, więc powinna wzbudzić zaufanie. Jeśli teksty o Twoim biznesie są na wyrost profesjonalne, drogo za nie zapłaciłeś wierząc, że to potrzebne, to dodatkowo kosztuje Cię utrata zainteresowania klientów. Ludzie ci odwracają się od Twojej firmy przekonani, że ich nie stać, że to nie dla nich, że reprezentujecie inny poziom usług. Wyobraźmy sobie definicję popularnego serwisu Kwejk.pl w takiej postaci: ?Platforma służąca do dzielenia się treściami graficznymi między użytkownikami, mającymi wywołać pozytywne emocje?. Niby da się zrozumieć, ale czy taka forma pasuje?
Wujek dobra rada: treść powinna być napisana językiem zrozumiałym dla czytelnika, stylem dostosowanym lub przynajmniej akceptowalnym przez niego.
- Moda zamiast autentyczności.
Moda to dopiero mocny argument do robienia głupot. O ile dotyczy noszenia spodni z niskim krokiem albo zakładania skarpetek do sandałów, to oprócz konieczności obrony przed żartobliwymi komentarzami, nic więcej to nie kosztuje. Jeśli jednak kopiujesz coś z innych, bo wydaje Ci się, że to popularne (więc warte wykorzystania), może Cię to kosztować utratę dobrego imienia, co w biznesie da się przeliczyć na konkretne straty finansowe. Tak więc, zanim zdecydujesz się ulec modzie, zastanów się czy jest to spójne z Tobą i wizją Twojej firmy. Jeśli treści dotyczące Twojej działalności wypływają z charakteru Twojego biznesu, nie będzie stanowić to problemu – zostanie odczytane przez otoczenie jako autentyczne i nienaciągane. Jeśli jednak kancelaria prawna zamieszcza na swoim fanpage żartobliwe memy zaciągnięte ze stron dla nastolatków – być może licznik lajków zyska na wartości, ale na pewno nie przysporzy kancelarii poważnych klientów.
Wujek dobra rada: treść dotycząca Twojego biznesu powinna być spójna z profilem działalności i charakterem klientów.
- Kolorowanie rzeczywistości.
Chcesz pokazać, że znasz się na wszystkim? Wiadomo, papier (a w tym przypadku: internety) wszystko przyjmie. Mówimy o pisaniu i publikowaniu w Internecie, gdzie nikt nie weryfikuje tego, co napiszemy, dopóki tekst nie doczeka publikacji i konfrontacji z realnym czytelnikiem. W takiej sytuacji, pokusa pofolgowania sobie w treści i przedstawienia czegoś w sposób bardziej kolorowy, niż jest w rzeczywistości, jest spora. Wydaje się, że można napisać wszystko, bo walka o klienta nas usprawiedliwia; najważniejsze aby klient zgłosił się do nas, a nie do konkurencji. A co jeśli dojdzie do konfrontacji i szydło wyjdzie z worka? Wystarczy aby pojawiło się w sieci kilka negatywnych komentarzy na ten temat, a wtedy o content marketingu nauczymy się (niestety) naprawdę dużo. Pierwszym doświadczeniem, które będzie słono kosztować będzie wyświetlanie tych negatywnych opinii w Google obok naszej wypozycjonowanej za grube pieniądze strony, co przyniesie odwrotny od zamierzonego skutek – klienci natychmiast staną się nieufni.
Wujek dobra rada: pisz prawdę i tylko prawdę, a wodze fantazji puszczaj wieczorem opowiadając dzieciom bajki do snu!
- Powielanie treści.
To jest jeden z najważniejszych błędów, który kosztuje czasem dosłownie wszystko. Kiedy na różnych stronach pojawi się taka sama informacja, ten sam tekst, Google widzi to jednoznacznie – DUPLIKAT! Reakcja Google jest wtedy zawsze taka sama – wyciąć duplikaty. Więc jaki skutek osiągnie zamówiona w agencji PR-owskiej kampania medialna? Skutek żaden, ale agencja swoje weźmie. Napisali tekst, wysłali go do kilkudziesięciu redakcji, z czego kilkanaście zamieściło go na swoich stronach. Cieszysz się jak dziecko z nowej zabawki czytając raport z listą ważnych portali, które publikują wiadomości o Twoim biznesie? Ups, po kilku dniach zaczynasz się zastanawiać dlaczego nie przenosi się to na konkretne wyniki? Proste – treści te przepadły w niezmierzonych czeluściach Internetu, uznane zgodnie z praktykami Google za nieistotne, bo powielone. Cała praca poszła na marne.
Wujek dobra rada: opracuj inną treść na każdą stronę, inny opis do każdego katalogu i nie rozsyłaj masowo tej samej notatki.
- Korzystanie z mikserów treści.
To dopiero hit Internetu. Miksery treści pojawiły się w odpowiedzi na potrzeby źle rozumianego content marketingu. To taka droga na skróty. Chce się powiedzieć ?polska przypadłość ? aby najtaniej?. Oczywiście, najtaniej nie znaczy dobrze – w tym przypadku właściwie znaczy „najgorzej”. W zasadzie głównie pseudopozycjonerzy korzystają z takich mieszarek, bo wystarczy napisać jeden nawet niegramatyczny tekst, wrzucić do miksera, który pozamienia słowa na ich synonimy? W rezultacie uzyskujemy prawie nieskończoną ilość ?różnych? tekstów. Ale teksty to niezrozumiała papka, stworzona tylko i wyłącznie dla Google. Co w takim razie będzie kiedy ktoś przeszukuje Internet z zamiarem znalezienia firmy, aby skorzystać z usług Twojej firmy i trafia na taki opis Twojej działalności? „Moja koncern przedkładam obsługę handlu wirtualnego z napieraniem na wyczynowy content reklama”. Łapiesz? Wyjściowy tekst to „Nasza firma oferuje usługi marketingu internetowego z naciskiem na profesjonalny content marketing.” Jest różnica? Kolosalna!
Wujek dobra rada: treści na strony oraz do pozycjonowania powinni pisać ludzie z umiejętnościami i wiedzą. Nie korzystaj z automatów i pseudopozycjonerów.
Te kilka przykładów to zaledwie czubek góry lodowej, a analizując zwyczaje w content marketingu można opisać znacznie więcej tych niekorzystnych przykładów. Jeśli masz swoje spostrzeżenia na ten temat, zostaw komentarz poniżej.
Źródła grafik: moz.com, quaors.com, bedheadmedia.com, webagency.hi-net.it
Mam straszną alergię na mieszarki 🙂
Pamiętam, że swego czasu nawet opisy do katalogów robiłem tak, by były w 100 procentach unikalne.
Wszystko ręcznie i za każdym razem od zera. Mordercza robota, ale opłaciło się.
Bo dziś naprawdę wymiatam [jeśli chodzi o teksty] 🙂
Teksty do zmieszania trzeba umieć zrobić. Mam w zanadrzu stare teksty, mieszane excelem. Macierz 10 zdań, każde w 8 wersjach. Teraz ręcznie synonimizuje lekko kazde zdanie, aby był sens. Puszczam to na dodawarki. Nie ma duplikatów. Roboty jest od cholery, ale efekty dobre. Oczywiście to tylko do automatów, a nie cntent marketingu.
Odnośnie języka – jak najbardziej jest to kwestia, na którą trzeba zwrócić uwagę. W każdej komunikacji (nie tylko marketingowej) jest to kluczowy czynnik determinujący skuteczność działań. Niestety błędy, o których piszesz wynikają imho z prostej przyczyny. Za content marketing biorą się ludzie, którzy nie mają pojęcia o marketingu. Zostaje sam content – poprawnie pisane teksty na zadany temat. A content marketing to analiza do kogo, co i po co piszemy, a następnie dotarcie do grupy docelowej i wywołanie określonej reakcji.
Odnośnie duplikatów przy działaniach e-PR to mam akurat zastrzeżenie. To akurat zboczenie SEO-wców, aby na wszystko patrzeć przez pryzmat Google’a 🙂 Sam ruch z refów z poważnych portali może stanowić dobry zwrot z inwestycji. Wszystko potem rozbija się o szczegóły, na ile przemyślany i dopasowany do czytelników danych serwisów był tekst. Wiadomo, że „dedykowane” teksty do Antyweba i do Pulsu Biznesu przyniosą lepszy rezultat, niż puszczenie tego samego do 20 redakcji. Niemniej tej duplikacji nie bałbym się aż tak bardzo (lecz warto to robić mając świadomość zachowań i praktyk Google).
Konkretnie i rzeczowo. Dobrze sobie to wszystko przypomnieć. Racja odnośnie konkretów, prawdy i języka. Ostatnio przedstawiłem Klientowi ofertę odnośnie pozycjonowania. Zapomniałem dodać, że będzie w TOP10, przecież o to chodzi aby być na 1szej stronie. I dostałem maila gdzie po tym pozycjonowaniu się znajdzie. Tak to jest, że nam się wydaje to proste i wiemy, ale Klient niekoniecznie… Trzeba najbardziej prostym językiem to zobrazować.
Blog Zgreda jest idealnym przykładem punktu 1 jak pisać nieprofesjonalnie ale z przekazem i zrozumieniem dla innych:P (to komplement jak cos;))
Powielanie treści.
A cytat „prasowy/medialny” wypowiedzi która nie powinno się zmieniać i powielany jest na serwisach prasowych obniża wartość strony ?
Ciekawe czy złapie linka, a jak tak, to masz follow ;>
http://mateuszlechowicz.pl
Moderowane komcie są 🙂
Mieszarki tekstów są złe, wiele osób je krytykuje, a mimo wszystko nadal funkcjonują i sporo osób/pozycjonerów z nich korzysta 😛
Nie piszcie, że ktoś wrzuca teksty z mieszarek na poważne portale. Takich rzeczy to nawet pseudopozycjonerzy nie robią. To nie świadczy o braku profesjonalizmu ale o totalnej głupocie i braku logiki.
Zdziwisz się naprawdę co potrafią pozycjonery 🙂
Czy poważne portale pozwalają sobie na takie treści? Nie sądze. Wtedy nie byłyby poważnymi.
Witam
Zastanawiam się jak Google podchodzi do takiej sytuacji:
Na moim blogu mam tekst opublikowany np. rok temu. Ktoś kopiuje i wstawia do kilkudziesięciu witryn.
Pozdrawiam
Storytelling ,czy content marketing wtargnął do marketingu i chyba na długi czas się zadomowi. Coraz więcej firm stara się wdrażać te elementy, niestety często dość nieumiejętnie. Jak sam zauważasz najpierw trzeba dogłębnie przeanalizować swoją grupę docelową! Dowiedzieć się kim są, jakim językiem się posługują. Wiadomo, że dla różnych branż ten język będzie różny. Jeśli jesteśmy firmą farmaceutyczną czy budowlaną to nasze tekst muszą być na wysokim, profesjonalnym poziomie. Wiadomo, że dla branży np. modowej, artykułów domowych będzie używać innego języka, bardzo często potocznego. Warto również skracać dystans między nami a naszymi klientami. Per Pani/Pan wychodzi już z mody. Klienci (zwłaszcza Ci młodsi) są coraz bardziej nastawienie na komunikację bezpośrednią, a nie bezpłciową i neutralną.
Z dwojga złego – powielanie tekstu lub mieszarki wybieram to pierwsze. Oczywiście nie ma to jak unikalna treść, ale mieszarki to zdecydowanie najgorsza opcja.
Używanie szarych komórek jest premiowane w każdej branży. Content przynajmniej średniej jakości nie trudno napisać. Zawsze lepiej jeden dobry tekst niż 3 z automatu.
Nie byłbym tego pewien, że zawsze 😛 Spamery z różnych części świata nadal zarabiają w ten sposób 😛
Hej,
co sądzisz o wykorzystaniu mieszarek do tworzenia opisów do katalogów „gorszej jakości” typu easydir itp. ?
Można czy polecasz pisać w miarę unikalne z palca?
Jeśli przyniesie to jakikolwiek skutek to czemu nie.
Jeden z lepszych artykułów na temat contentu jaki miałem okazję czytać. Przedewszystkim, szczerość i prostota – to jest to co w dzisiejszych czasach się odróżnia i jest deal-makerem w Internecie, szczególnie w branżach gdzie występuje silna konkurencja. Pozdrawiam!
To kwestia dobrej bazy. ja kiedyś miałem bazę synonimów robiona ręcznie. Artykuły były na tyle dobre, że użytkownicy komentowali je. I działało. Na średnią frazę miałem ponad 50 zaplecza w top100. Niestety to był okres używania fraz EM w linkach. Po półtora roku przyszło Google i pozamiatało 😉
Pamiętasz Paweł meble dla dzieci? 😉
Pamiętas, pamiętasz. Pamiętasz też hostessy 😉