Kilka tygodni temu wykonywałem prace, zlecone mi przez klienta, polegające na audycie seo witryny oraz aktualnego stanu procesu pozycjonowania. Jak sami zapewne się już domyślacie audyt nie był pochlebny dla firmy pozycjonującej. To co podlegało ocenie to aktualny status serwisu w wyszukiwarce Google.
Klient nadał mi uprawnienia do panelu GSC oraz GA (Google Search Console – dawniej GWT – oraz Google Analytics) – jest to najlepsza, najbezpieczniejsza i najszybsza metoda. Nadanie uprawnień w żaden sposób nie wiąże się z udostępnieniem loginów i haseł do usług Google, jak również do serwerów (czy to klienta czy to firmy hostingowej). To jest bardzo istotne – klient nadał mi uprawnienia – nie przekazał danych dostępowych. W „rewanżu” Google wysyła powiadomienie o nadaniu takowego dostępu.
Oczywiście nie omieszkałem przejrzeć parametrów serwisu w narzędziach typu MajesticSEO, Ahrefs, OSE, DeepCrawl 😉
Po kilku dniach od nadania uprawnień stwierdziłem, że nie mogę dostać się do kont klienta. Poprosiłem o sprawdzenie. Okazało się, że moje dane zostały usunięcte przez firmę pozycjonerską – niestety pozycjoner posiadał prawa właściciela i poczuł się urażony i zaczął grzebać po koncie (tutaj od razu powiem, że pomimo nadania uprawnień właścicielskich pozycjoner NIE JEST właścicielem konta, treści i danych, jak również usługi – wyjaśniłem to dokładnie we wpisie o chronieniu danych przez klienta). Skoro klient nadał uprawnienia to pozycjonerowi nic do tego. Każdorazowe grzebanie na koncie klienta wymaga jego zgody – jeśli takiej zgody nie było to nie można wysnuć domniemania, że klient na pewno się zgodzi z czynnościami wykonywanymi przez pozycjonera. Na pewno powiecie, że ważne są zapisy w umowie – nie było takowych 🙂
Robotę swoją wykonałem, klient wypowiedział umowę pozycjonerowi (mógł w dowolnym momencie po tym co wykryłem) no i tutaj zaczynają się moje przygody.
Dostaję pismo z kancelarii jakobym włamał się na konto GSC będące własnością pozycjonera. Panie pozycjoner – nie jest Pan właścicielem czegokolwiek u klienta. Wszystko należy do klienta, a traktując regulamin Google literalnie – to Google jest właścicielem wszystkich rzeczy. Dodatkowo w piśmie są żądania odnośnie przeprosin. A z resztą poczytajcie sobie (dane osobowe usunięte, oprócz moich)…Oskarżenie jest proste: klient ponoć ujawnił mi hasło (nie miało to miejsca) – tutaj szczególny przypadek bo chodzi o hasło powiązane z adresem email pozycjonera [klient ma własne konto email powiązane ze swoimi usługami], ja pobrałem dane (za zgodną klienta), dokonałem jej analizy (wypadła negatywnie dla pozycjonera), klient wypowiedział umowę (mógł to zrobić i bez audytu bo posiada wiedzę dość dobrą o tym co się wydarzyło podczas trwania umowy). Podobno posiadłem też wiedzę hau-hau pozycjonera …
Co do kwestii umieszczenia przeprosin … To taki tani chwyt na darmową roczną reklamę. Nawet w wyrokach sądu, publikacja jest w wybranych gazetach ale jednorazowa, a nie ciągła.
Pomimo mocno podniesionego ciśnienia (art 23 i 24 KC oraz kilka z KK) skonsultowałem pismo z kilkoma osobami posiadajacymi bogatą wiedzę SEO oraz SEOPrawniczą… Postanowiliśmy wspólnie nie odpisywać.
Ale pozycjoner nie odpuścił – dostaję mejla następującej treści (dane osobowe usunięte)….
Nie będę się odnosił do treści i merytoryczności pisma oraz mejla – szkoda czasu, energii i pieniędzy. Klient oczywiście dostał pismo z żądaniem odszkodowania za przedwcześnie zerwaną umowę. Obaj z klientem czekamy na stosowne wezwania do instytucji wymienionych powyżej w mejlu oraz piśmie.
Zapraszam do dyskusji – co byście zrobili w takiej sytuacji ? Może macie jakieś uwagi, propozycje ? … Mogę tylko dodać, że jeżdżenie na zachód Polski mi się nie uśmiecha więc trzeba będzie przyjechać do Mnie 😛
Obrazek zaczerpnięty z: https://freerangestock.com/photos/39071/cybersecurity–weak-password-concept.html
Dobre ….
Aż usiadłem, jak to przeczytałem….
Wstępnie, bez konsultacji z prawnikiem, nic bym nie robił – jak napisałeś włamania nie było, no bo jak – konto jest Klienta, a nie firmy SEO
Przyznam szczerze, że jestem zdumiony… Nie rób nic – nie było włamania, nie powinno być sprawy.
Ale z tą darmową reklamą pojechali 🙂 Tak to się teraz robi… – musieli Cię nieźle sprawdzić, że powiedzieli na Pana wszystkich serwisach …
Nic nie podpisywać. Roszczenia ich są bezpodstawne, więc mogą Ci co najwyżej dostarczyć pismo że się grubo pomylili i przepraszają. Klient ma możliwość udostępnić komu i co chce, bo dane GSC są własnością klienta (vel Google udostępnione klientowi). Użyczyć je może on komukolwiek chce.
Napisałbym, jak się sprawy mają:
– zlecono Ci prace
– klient udostępnił panel (a to różnica pomiędzy hakerskim włamaniem)
– opracowałeś to co klient zamówił
i zakończył z nimi konwersacje. Klient widzi ewidentnie kto się boi ruszania sprawy.
Dlaczego zamazałeś dane tego gościa?
Domyśl Się Piotr !
Dopiero podając jego dane ewentualnie naruszyłbyś prawo, więc przez zaciśnięte zęby trzeba powiedzieć, że qt*s pozostaje anonimowy.
Swoją drogą, znaki czasów – kiedyś by Ci przyłożyli z rotacyjnego i poprawili xrumerem, a dzisiaj listy piszo…
Niesmaczne. Jak to duży kapitał to będzie ciągać po sądach.
A było na czas zlecenia założyć jakiekolwiek konto mejlowe – taka rada na przyszłość 😉
Odpowiedź jest prosta, dla Zgreda „zachód Polski” zważywszy że jest z Warszawy to Poznań, a jak Poznań to podejrzewam ulubioną firmę Krzysztofa Z. 😉
Pudło.
Odpisz im, że poczekasz na pozew. A w pozwie będą musieli się nieco odsłonić. Na pozew zdaje się powinieneś napisać odpowiedź i wtedy będziesz mógł ich zmiażdżyć. 🙂
Szkoda tylko, że musisz tracić czas na takich baranów 🙂 Pozdrowienia
Zwykły straszak, większość ludzi widząc jakiekolwiek pismo od Adwokata robi pod siebie. Najlepiej nie reagować.
Damn, znowu się rąbnąłem. Chciałem wejść na blog Zgreda, niechcący wszedłem na seoinfo 😐
A tak serio – czekam na rozwój sytuacji zatem, zapowiada się albo bardzo ciekawie albo bardzo krótko.
„Tonący brzytwy się chwyta” – jest takie powiedzenie. Jeśli ten „konkurent” stosuje wobec Ciebie takie dziwne powiadomienie, to znaczy, że jesteś ich groźnym konkurentem 🙂
Dobrze zrobiłeś 🙂 Widać, że to jakiś cwaniaczek. Gość nie ma racji i ewidentnie próbuje cię zastraszyć. Nie odpisuj, nie kontaktuj się z nim tak jak to założyłeś – to go jeszcze bardziej rozzłości. Cały e-mail od niego to jedna wielka manipulacja i blef. Pozdrawiam „Właściciela/Dyrektora Zarządzającego” bo pewnie to czyta ;-))
Szkoda się szarpać pismami, tracony tylko czas jak po drugiej stronie jest beton. Na szczęście polskie sądy są coraz bardziej ogarnięte w branży internetowej – poczekałbym na rozprawę, a tam pewnie da się szybko zamknąć temat na jednym posiedzeniu.
Nic bym nie odpisywał. Ten jęczący email tego szefa to już wogóle błazenada. Rozbijając logicznie – że niby włamałeś się na konto GWT, to chyba tak samo można powiedzieć oni się włamali. Bo przecież klient był – na wyższych uprawnieniach niż oni – albo powinien być.
Pawle, ostatnio miałem śmieszniejszą od Ciebie historię, z jeszcze gorszym przypadkiem 😀 Pewna piękna dama poprosiła mnie abym przeanalizował jej umowy odnoszące się do usług SEO bo chciała wybrać idealną ofertę (de facto wybrała jednego z komentujących ten temat po mojej ocenie :P). Zgłosiło się wiele firm z grupy seowej na fejsbuniu, podesłała mi kilka propozycji, ja się wypowiedziałem i wydawało się, że temat zakończony.
Klientka wybrała firmę. A tu … jedna ze składających ofertę firm wali tekst niezbyt pochlebny w stronę mojej klientki. Firma te de facto chciała robić SEO dla tej Pani w cenie… 100% wyższej niż reszta firm. Ja napisałem tylko jedno : „ktoś tu jest pazerny”…i oto dostałem wezwanie do usunięcia wpisu, przeprosin, bóg wie co jeszcze. Osoba ta kontaktowała się z moją kancelarią, miała pisać pozwy bo „oczerniłem ją przez co stracił klientów” … Co śmieszniejsze dane o mnie ów dyrektor/właściciel/boss/frustrat (niepotrzebne skreślić) wyciągnął z … profilu na fejsbuniu gdzie miałem dawno nieaktualizowane dane 😀 Przez to pomylił mojego pracodawcę, mój status zawodowy i … dobrze, że nazwiska nie pomylił 😀
Do pointy… debili nie sieją tylko sami się rodzą, ja bym startowo temat olał do momentu aż pojawi się naprawdę powiązanie z Temidą 🙂 Wówczas zrobił bym one-man-show w sądzie i tak mocno cisnął gamonia, który Cię skarży żeby już nigdy w życiu nie wpadł na równie głupi pomysł 🙂
…A ja chcialbym, jako potencjalny klient, dowiedziec sie co to za firma, ktora moze mnie w ten sposob nekac.
Pomijając to, kto prawnie powinien zostać uznany za właściciela konta GSC, to skoro klient posiadał takie uprawnienia, to znaczy, że mógł to zrobić. Kropka 🙂
Istny straszak na firmy świadczące pozycjonowanie. Totalnie nieprofesjonalne zachowanie ze strony firmy pozycjonującej. Wygląda to jakby jej właściciel prowadził prywatne wojenki i chciałby się zemścić na Tobie
A dlaczego w jednym piśmie raz pisze ktoś w imieniu mocodawcy, a raz sam mocodawca? Coś chyba posklejane z internetu…
Na uwagę zasługuje brak zrozumienia przez osoby świadczące usługi prawne tego o czym piszą w zakresie SEO. Pismo zawiera wiele błędów, począwszy od tego że nie ma już narzędzi dla webmasterów (takiej nazwy), przez własność danych, których jako właścicielem jest Google, a nie własność firmy pozycjonującej. Brakuje zrozumienia zasady nadawania dostępów do konta GSC oraz tego, że żadne know-how cudzej firmy się tam nie znajduje, a tylko informacje dostarczane przez Google właścicielowi strony internetowej.
Z drugiej strony to świetny pomysł na darmową reklamę na wszystkich serwisach zgreda przez następny rok.
Z prawnikami tak jest, że czasem ich zapał poniesie i nie sprawdzą tematu. Miałem kiedys spór z dealerem samochodowym. Podparłem sie przepisami ustawy o sprzedazy konsumenckiej, firma pokpiła terminy, a na moje wezwanie odpisali ich prawnicy. Napisali takie babole, że powiatowy rzecznik o mało sie nie posikał z radości, że bedzie miał łatwy sukces.
Czy to nie podchodzi pod nękanie?
Swoją drogą człowiek niepoważny. Prosi o kontakt i od razu zapowiada, że może nie odbierać.
Najgorsze jest tylko to, że tamta firma nie umie powiedzieć dość i odpuścić. Jeśli klient byłby zadowolony z efektów i te efekty byłyby osiągnięte, to nie byłoby powodu, aby zmienił firmę pozycjonerską na Zgredka 😉
Merytoryczna wartość tej korespondencji pozostawia wiele do życzenia. Nikt poważny nie pisze że będzie domagać się odszkodowania o wysokości której zostaniesz poinformowany w odrębnym piśmie (bo co ? – bo musi się zastanowić i przemyśleć temat 😉 ), nikt poważny też nie stawia warunków, zależności i nie każe wysyłać sobie SMS’ów w sprawach tej wagi. To jakaś dziecinada jest 🙂
Czy w umowie pomiędzy Panem „pozycjonerem” a Klientem był zapis zabraniający przekazywania informacji lub zabraniający wglądu do analiz i raportów osobom trzecim ?
Zapewne nie było ale wprost nie mogę odpowiedzieć 😉
Mam trochę odmienne zdanie niż Zgred. Jeżeli to firma seo założyła konto na siebie lub podpięła stronę na swoim koncie i dała dostęp klientowi (pełen dostęp) a ten dał dostęp kolejnej osobie/firmie to autor tego „paszkwila” ma trochę racji. Co innego jeżeli klient dałbym mu dane w postaci plików lub pozwolił zalogować się na konto na swoje dane. Wtedy ok. Jeżeli było tak jak w tym piśmie że Zgred dostał dostęp do danych strony które dał mu klient ale de facto strona jest zweryfikowana na koncie firmy pozycjonującej to „prawo” naruszył klient nie Zgred.
Poza tym albo mi się wydaje ale Google do osoby która ma zweryfikowaną stronę na swoim koncie zwraca się w mailach „właścicielu”
Adam – nie ma/masz racji – dane należą literalnie do Google (przeczytaj regulamin usług). Dodatkowo dane i treści co do zawartości należą do właściela serwisu (ale to google je udostępnia bo je zbiera), CHYBA że umowa między pozycjonerem a klientem stanowi inaczej. A umowa tego nie stanowiła. opisałem to we wcześniejszym poście o ochronie danych. Jeśli pozycjoner założył konto i ich by ni eudostępnił to wszedł w ich posiadanie nielegalnie – chyba, ż eumowa stanowiłaby inaczej. Mam kilka umów w swoim archiwum od BARDZO dużych firm z Poznania, Gdańska, Warszawy … Oni dokładnie się zabezpieczają na taką okoliczność. Tutaj takiego czegoś nei ma. Dodatkowo takie tuzy wpisują, że to klient ma udostępnić im dane – nie odwrotnie 🙂
I przekazanie dostępu przez klienta jest naturalne i tak powinno być a nie odwrotnie. Sam spotkałem przypadek że nawet domena nie była na klienta a pliki były hostowane też na serwie pozycjonera. A klient płacił 200% tego co powinien gdyby sam konto założył. Co za tym idzie również pocztę seowiec czytał 😉 Sprawa jest w sądzie.
Gość nie ma żadnych argumentów i nic w ręku 🙂
Adwokat nie ogarnia tematu i pisze tak jak ten co mu płaci kazał napisać licząc na to, że wystraszy Cię logo kancelarii na papeterii.
Nie wydaje mi się by było to ścigane z mocy prawa (skonsultuj) więc będą musieli założyć Ci sprawę a to koszty.
Po wszystkim (a nie mam wątpliwości, że wygrasz – vel regulamin Google plus to, że w polskim prawie wpierw trzeba udowodnić (a nie uprawdopodobnić) szkodę, a potem przedstawić dowody na jej wysokość) gość pokryje koszty rozprawy, swojego adwokata… i Twojego (zastępstwo procesowe).
Ty będziesz miał fajny content na bloga i reklamę :>
Sprawa 3 lata jak u Krzyszfofa. Biegli, swiadkowie, ktos od Goolge. Wyrok: ze wzgledu na zawilosc zaplacicie po polowie kosztow i kazdy za swojego adwokata. To w koncu polski wymiar sprawiedliwości i roznie moze byc. Wazne zeby Sad sie nie osmieszyl. Nie wiem ile masz na ten zachod ale karta rabatowa na hotelik i na paliwko sie przyda ?
Nie :> Sprawa jest zupełnie inna.
To nie dyskusje czyja racja jest mojsza i hipotetyczne dyskusje o tym kto lepiej odgadł jak działa algorytm Google (nie do udowodnienia) i jakie działania poprawiają widoczność witryny tylko konkretne zarzuty.
Cały ciężar dowodowy – wykazanie szkody i jej wysokości będzie spoczywał na powodzie.
Po pierwsze primo :
Włamanie na konto
Żadnego włamania nie było – dane zostały udostępnione co łatwo udowodnić.
Pass.
Po drugie primo:
Własność danych
Dane są własnością Google – co jasno wynika z regulaminu przy zakładaniu konta.
Pass.
Po trzecie primo:
Know how.
Jakie know how ? Że niby źródła linków ?
Algorytm Google jest tajny – nie ma żadnych twardych dowodów na temat czynników rankingowych. Że ktoś coś napisał na blogu ? Że ktoś robił jakieś testy ? To jedynie _przypuszczenia_.
Linki wpływają na pozycje ? Kto tak powiedział ? :)))
Więcej – jasno jest powiedziane, że za pozyskane linki niezgodnie z wytycznymi dla Webmasterów jest kara.
Ergo działania firmy pozycjonującej mogły spowodować straty klienta – sami mogą się wystawić.
Pass 🙂
Problem w naszym Kraju Raju jest taki, że ludzie oglądają za dużo hamerykańskich filmów gdzie Adwokat-Hero miażdży w sądzie konkurentów/przeciwników i wywalcza ogromne odszkodowanie za które żyją jeszcze nasze wnuki.
Hellou – tu jest Polska 😉
Tu do prawa podchodzimy literalnie a nie precedensowo.
Po pierwsze jak już powiedziałem należy UDOWODNIĆ szkodę. Nie mylić z uprawdopodobnić.
Udowodnić oznacza wykazać bez wątpliwości, że działanie pozwanego spowodowało konkretną szkodę.
Po drugie – należy wykazać wysokość tej szkody – i to nie w sposób on coś zobaczył i teraz ma mi zapłacić pierdyliard PLNów. Rachunki, umowy, wyceny na _konkretne_ kwoty.
niesamowite jak w tym kraju branża seo jest 100 lat za murzynami. ale to i dobrze dla Nas 🙂
Bez komentarza, nic więcej bym na Twoim miejscu nie robił. Szkoda czasu na takich krzykaczy.
Ponieważ @PiVi poprosił mnie o komentarz do tego zamieszania z przykrością muszę stwierdzić, że:
– to co napisałeś, jest dla prawnika bardzo mało czytelne – chaos jest słowem które ciśnie się na usta
– większość wypowiedzi które padły sa w sposób oczywisty albo błędne albo bazują na niepełnych informacjach
Jeżeli uzupełnisz brakujące informacje (prosiłem @PiVi aby to z Tobą uzgodnił, to z chęcią się wypowiem
Osobiście bym tak nie lekceważył tematu. Prawdopodobnie wynika to właśnie z niedoskonałości przekazu bo po przeczytaniu wpisu w kształcie takim jaki jest można się zaniepokoić.
W tym miejscu tylko zwrócę uwagę na dwie oczywiste oczywistości (cytując klasyka)
– grożenie wszczęciem postępowania karnego może samo w sobie być przestępstwem (groźba art. 190) a zawsze jest przewinieniem dyscyplinarnym (jeżeli takie rzeczy wypisywał adwokat bądź radca prawny)
– w sprawach dotyczących naruszenia dóbr osobistych obowiązuje tzw. odwrócenie ciężaru dowodu, czyli że to na pozwanym będzie spoczywać w większości inicjatywa dowodowa itp
„…? grożenie wszczęciem postępowania karnego może samo w sobie być przestępstwem (groźba art. 190) a zawsze jest przewinieniem dyscyplinarnym (jeżeli takie rzeczy wypisywał adwokat bądź radca prawny)”
Może tylko to błaha sprawa, otrzymałem podobne pogróżki mailem, sms a nawet telefonicznie a potem na FB i … skierowałem sprawę do prokuratury i po przesłuchaniu stron na policji odmówiono skierowania sprawy do sądu bo … musiałbym się bardzo wystraszyć, zsikać w gacie ze strachu lub dostać zawału albo próbować się powiesić. Inaczej nieoficjalna rada organów ścigania: weź pan validol i daj pan już nam spokój (delikatnie pisząc)
Koles jest zalosny, przegra sprawe z pewnoscia, szkoda tylko ze napsuje Ci nerwow o natraci czasu. Skontaktuj sie z jakims prawnikiem i niech Ci podpowie co masz robic, zeby Cie do dotknelo jak najmniej (w sensie zebys nawet nie musial na sprawe jechac).
Powodzenia i pozdro.
Niezależnie od tych bzdur, które już większość zauważyła to jako adwokat odniosę się do kwestii prawnych – otóż czyn nieuczciwej konkurencji jest bardzo trudno udowodnić, gdyż nie jest tak jak oni napisali w tym piśmie, że ktoś się zapoznał z danymi stanowiącymi know-how firmy.
To nie jest wystarczające – czynem nieuczciwej konkurencji jest wykorzystanie tych danych – i to pokrzywdzony / powód musi udowodnić. stanowi o tym wprost art. 11 ust. 1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji – „Czynem nieuczciwej konkurencji jest przekazanie, ujawnienie lub wykorzystanie cudzych informacji stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa albo ich nabycie od osoby nieuprawnionej, jeżeli zagraża lub narusza interes przedsiębiorcy.”
Nigdzie tam nie ma mowy, że czynem jest samo uzyskaniu takich danych bez ich wykorzystania.
Witajcie.
Nie mam niestety teraz czasu aby przeczytać wszystkie komentarze…
Pawle,
masz niewątpliwie do czynienia z NOBS-em czyli Naczelnym Oszołomem Branży SEO. Dla nas wszystkich tutaj sprawa jest oczywista, ale ja obawiam się, że wcale taka być nie musi dla wymiaru sprawiedliwości. SEO dla przeciętnego Kowalskiego to wiedza niemal tajemna. Właściwie to nie wie, że coś takiego istnieje.
Przerabiałem kiedyś temat oszusta z Allegro. Zbyt szybko dokonałem zakupu i popłynąłem 137,50 PLN. Wizyta w odpowiedniej instytucji mnie tylko „rozbawiła” i straciłem mnóstwo czasu, a sprawa wydawała się na początku oczywista.
Generalnie nieznajomość prawa i przepisów szkodzi. Jeżeli za NOBS-em stoi kapitał, to ich prawnicy mogą namieszać. Proponuje Ci jednak nawiązanie kontaktu z jakąś kompetentną, który siedzi w temacie. Ja za chwilkę poszukam namiarów do osoby, która mnie kiedyś wsparła swą wiedzą prawniczą w aspekcie praw autorskich, a w efekcie opublikowała stosowny artykuł na swoim blogu.
Ty pomagasz ludziom i znajdziesz takich, którzy pomogą Tobie:)
Szukaj blogerów prawniczych, którzy siedzą w temacie – choć pewnie to zrobiłeś bądź właśnie czynisz.
Mam nadzieję, że odnajdę te dane (to były chyba tylko dwa maile) i za chwilkę podam tu namiary.
5 listopada już dawno minął, ale zaintrygował mnie ten 30 listopad.
Pozdrawiam Cię, trzymaj się i wdepnij w błoto NOBS-a.
Daj znać jak się skończyło.
Jarek Kwasik
Dzięki Jarku – zobaczymy jak rozwinie się sytuacja.
Dane kontaktowe znajdziesz na stronie http://cyberlaw.pl/ , a Pani Beata to w dodatku to urocza kobieta:)
Świetne. Pomijając wszystkie inne aspekty, bardzo wymowny jest już sam początek pisma, który mówi o tym, że działalność gospodarczą prowadzi się pod nazwą, a nie pod firmą i wzywa do „dopełnienia czynności” 🙂
Oprócz tego „buractwo wyższych lotów” z wydźwiękiem maila i stopką Dyrektor Zarządzający przy działalności gospodarczej.
Pawle, mogę zapytać czy to pismo było podpisane przez profesjonalnego pełnomocnika procesowego tj. adwokata lub radcę prawnego?
Podpisał się radca prawny, zalaczyl pełnomocnictwa. Pismo z kancelarii of korz.
Odkopię z czystej ciekawości – i jak to się skończyło?
Nikt nie ucierpiał na tę chwilę.
to już chyba nie ucierpi 😉
Kto wie 😉